Kazimierz Sakowicz


na moim podwórku


na moim podwórku
gdzie raki zimują o każdej porze
ptaki zawracają z dalekiej podróży
ziemia się spłaszcza zagmatwaniem prawa
a słowo jest tylko zbiorem kilku liter
wstało dziś słońce zachmurzone nadęte
niepełnosprawne zmęczone zupełnie

na moim podwórku
między stronami zachwytu i zniecierpliwienia
w rytmicznym bezruchu spłukanej historii
biegnie ostra linia podziału na tych co już albo jeszcze
wiję się źródło utraconych marzeń
gdzieś zagubionych płaskorzeźb wiary
że można inaczej choć czasem powoli

na moim podwórku
czas upływa nietypowo na kolejnych zakrętach
jakby się zegar przeszłości ścigał z przyszłością
tak aby zdążyć przed końcem wyścigu
aby zająć to miejsce na podium pochwały
wśród znajomych sąsiadów i przyjaciół z oddali
by się wypełniło to co ktoś sobie zaplanował
nie pytając wcale o moje zdanie

na moim podwórku którego już nie ma
stoi na stacji lokomotywa



https://truml.com


drukuj