absynt


Marazm


Zabawa wciąż trawa, giną ludzie,
potwory połykają zasłużone śniadanie,
ich racje wymierzone w nas,
parcie na szkło.

Pomagamy, nie zabraniając,
nie podcinając skrzydeł uczestniczymy,
zezwalając.

Ktoś wielki, opasany patosem słów
poucza, jak mamy żyć, wychowywać dzieci,
przystać na zło, które ubrane w szaty nieba zlizuje niewinność,
zatyka czas.

Miałem pisać pięknie, przepraszać, że nie dostrzegam,
ślepo wierzyć i trwać. Na posterunku nie ma nikogo,
ogołocona granica zatapia się sama.

Prosiłem o chwilę uwagi,
wyczulenie na zwierzęcenie, na milion niedostrzegalnych wad,
na przyzwoitość. Nadaremnie wołamy.

Bo czego tak naprawdę pragniesz
szaraczku?



https://truml.com


drukuj