absynt


Uciekamy


Zbyt wiele mamy, by umrzeć

Widziałem jak patrzyłaś,
on krzyczał, ale wciąż byłaś ze mną,
naga, wyzuta ze wspomnień,
dziewczęca.

Jak mam uwierzyć, że urodziłem się w nieodpowiedniej chwili,
i że nie było czasu, ustalić wspomnień.

Wyobraź sobie nicość, pomocne ramię,
brzęczące kajdany i tę chwilę ciszy przed.
Czy to takie trudne odczytać intencje?

Uczono mnie pokory, szacunku dla wieku,
ale to, ten obraz zatrwożyłby boga,
gdy by był.

Rozśmieszyłby też samego diabła.

Wciąż i wciąż liczymy słowa,
ważymy znaczenie,
a tak naprawdę nic i nikt dla nas
nie znaczy.

Wracam przed snem do ruchu warg,
uśmiechu, którego nie rozumiem,
i ciszy,
gdy padną ostatnie fortece.

Jedwabne życie, jedwabny czas,
jedwabne nie, jedwabne nic.
Koszmar.



https://truml.com


drukuj