Sztelak Marcin


W czasie deszczu


Życie odkrywa karty,
po chamsku znaczone nasiąkają
stając się gęstą papką.
Z której na powrót mogłyby
wyrosnąc drzewa.

Obmyte z kurzu
świeciłby zielenią jak latarnie
dające absolutną władzę
na przejściem dla pieszych.

Byle jak wykreślonym na dziurawej
nawierzchni, wypalonej potem
spóźnionych uciekinierów, pędzących
w szaleńczej nadziei ucieczki.

Dalej pada,
szyby pęcznieją pod naporem
wszechogarniających kałuż
gorzko - słonej brei.



https://truml.com


drukuj