Sztelak Marcin


Martwe ptaki


Bezmyślnie bawię się pilotem,
z sufitu spadają pióra, niezbyt gęsto,
ale za oknem skłębione czarne chmury
zwiastują rychłą zmianę.

Może pór roku, nie mogę oderwać oczu
od ekranu by zerknąć na kalendarz.
Jednak dręczy mnie przeczucie
– nadchodzi jesień spowita w szarość.

Ostateczną barwę tęczy, a te szkarłaty
i burgundy rozlane w gęstym powietrzu
wcale temu nie przeczą. W końcu barwy
milkną, mimo wszystko nie zamykam oczu.

Czekam aż ptaki zerwą się do lotu,
te jednak leżą tępo wpatrzone w punkty
na odległym suficie. Deszcz się wzmaga,
cały pokryty aksamitem jestem jak one.

Martwy, chociaż wciąż oddycham.



https://truml.com


drukuj