Andrzej Talarek


Psalm Czterdziesty. Gdy dom Pana się chwieje


Biblia Tysiąclecia: Dziękczynienie i prośba
Jan Kochanowski: Czekałem z cierpliwością, a Pan mię obaczył

Gdy dom Pana się chwieje, od wewnątrz wstrząsany,
chociaż na skale był budowany,
w Bogu moja nadzieja, z odejściem wciąż zwlekam,
zmian w nim głębokich jak Szeol czekam.

Czy wpada w otchłań? Przecież Twą mocą chroniony?
Ponadczasowy? W czasie zgubiony?
W dole zagłady utkwił i z błota kałuży,
a pokoleniom kapłanów służy.

Przedawnianie zarzutów i z przykazań kpina.
Dwie sprzeczności: kapłani i wina?
Tłum tanich teologów modli ludziom oczy,
obiecując im wszechświat uroczy.

Coś złączył, Boże, dzielą, chociaż dzieci mrowie,
nie zważają, co na to kto powie.
A ty milczysz, mój Panie, gdy łączą na nowo
marnego króla z marną królową.

Za pieniądze sprzedają Twoje przykazanie.
Kto przy ołtarzu Twym w fałszu stanie?
Kto w blasku świateł wyjdzie w dostojników gronie,
Twej świątyni zwiastując koniec?

Wciąż brak jest silnej wiary, by pieśń nową śpiewać,
słyszeć jej echo w ludziach i drzewach.
I mądrych do niej wersów wciąż nie ma kto złożyć,
ściąć ilość bytów, zamiast je mnożyć.

Odchodzą ci, o których dobrze się mówiło,
których imiona błogosławiło.
Nowy świat i wspaniały wolni budujemy
i menuetem w przyszłość idziemy.

Trudniej nam w cuda wierzyć, które uczyniłeś,
choć w rozmnażanych przecież nie byłeś.
Dziś, gdy znamy Kosmosu Twój cud ponad cudy,
ludzie wiedzą, że cuda to złudy.

A pokuta za grzechy jest dziecięcym żartem,
jak grzechy z grozy grzechów obdarte.
Kierownicy duchowi tylko żniwo mają,
pragnących Ciebie wciąż osaczają.

Panie mój, Twoje prawo ma we mnie mieszkanie.
Wierzę, że zawsze tak pozostanie.
Chwaliłem Cię przed każdym ludzkim zgromadzeniem,
stawałem murem za Twym imieniem.

Nie powściągałem ust mych w Twej, Panie, obronie,
Nie bacząc, jaki jest tego koniec.
Nie taiłem Twej łaski ani Twej wierności,
pełen do Boga ufnej miłości.

Tym bardziej więc nie mogę już milczeć ulegle –
zburzą świątynię cegła po cegle –
ani nie patrzeć ponad świątynne swary,
gdzie więcej kłótni, coraz mniej wiary.

Pośpiesz, gdy wołam, Panie, i racz nas wybawić
z niemocy słodkiej. Nie w niej się pławić,
lecz iść ratować dom Twój, to chwili nakazy,
choć ciało grzeszne i na duszy skazy

Dziękuję Ci, mój Boże, za życie szczęśliwe,
w ludzkim wymiarze w pełni prawdziwe,
i za moją rodzinę świętą jak świątynia,
która radości Tobie przyczynia.



https://truml.com


drukuj