Sztelak Marcin


Ogród na dzień dobry


Ciężka mgła powoli idzie do góry,
mokre trawy drżą muskane wschodem
budzącego się z ociąganiem poranka.

Rozespane drzewa rozkładają wachlarz
liści strząsając krople nocy. Chłonna ziemia
tuli do siebie jeszcze nieśmiałą ferię barw.

Wstaję na palcach, aby nie zbudzić
wspomnienia czarnych włosów rozrzuconych
na jeszcze ciepłej od snów poduszce.

Wpatrzony w blask czuję twoje dłonie
po drugiej stronie okna. Kilka milimetrów
nie do przebycia, przeklęta fizyka.

Gorąca kawa szczypiąc w język
więźnie w gardle, łzy są zbędne,
lepiej przekląć i czekać na dzień.

Prędzej czy później nadejdzie, rozświetlony
ogród będzie się pysznił, niepotrzebnie.
I tak nie usłyszysz puenty, ani od niego,
ani ode mnie.



https://truml.com


drukuj