Afrodyta


Proszę wstać, Sąd idzie


Naplułam do zupy obecnego tu pana, Cyryla Rosiczki.
Obśliniał się na mój widok. Ze strachu, jak daleko sięgnie
jego mokry język (na co dzień oddany wiernej służbie),

mówię, to grzech. Prawie pewna, uśmiecham się,
a rozsypana makiem cisza oddaje sprawiedliwość.

Ale nie, on podnosi rękę. Robi znak krzyża i udziela mi
przebaczenia. Wtedy naplułam. W obronie własnej.

Sąd nie udzielił pani głosu. Wymierza karę porządkową
czterdziestu kopniaków w tyłek.



https://truml.com


drukuj