Istar


proszę czekać


właśnie przeżywam osobiste misterium kiedy wchodzi kobieta
z dziwnie prześwitującą ręką, dopiero kiedy upada
widzę, że to chusta przepełniona oddechem.
zasłonili jej usta, którymi wydobywa żal za to,
że jeszcze nie czas, choć dziecko kwili, aż rozpiera ją ten płacz od wewnątrz

nie mogę tracić cierpliwości, właśnie operują, a do mojej koperty jeszcze nikt nie zajrzał
więc tylko bóg jeden wie.

bez wytchnienia wprowadzają kolejną.
niczym rycerze w zbrojach, lecz nie żeby ją chronić, a przed nią.
sadzają obok, bez względu na odległość której nie zachowują zdejmuję maskę
pyta czy się nie boję, odpowiadam, że w moim brzuchu stare pestki już uschły,
uśmiecha się, bo przecież wirus przenosi się drogą płciową.
przez remont głównego wejścia, inni muszą nas minąć. niektórzy już nie wrócą
nikogo nie dziwi kolejka, i tylko od czasu do czasu pielęgniarka warknie przez szybę,
- panowie do wyjścia, zostają tylko kobiety
jakby nie byli wspólni z ich dzieckiem

czekamy. każdy przy każdym,
są ważniejsze teraz lęki. guzy, martwe macice, jeszcze dwie piersi, które ukradkiem dotykam,
żeby zapamiętać coś dla ciebie

w trzeciej godzinie dowiaduję się, że łzy są za tych,
co nie zdążyli nawet zapłakać



https://truml.com


drukuj