Pi.


przedsmak


nie bardzo wigilijnie. czas rozdygotania, gdy znaki ostrzegawcze 
jak kostki domina można potrącić skrzydłem motylka, piórkiem z bajki, 
a nawet nieopatrznie wstawioną pauzą na oddech. achtung! iskrzymy

przez ten cały nagromadzony prąd, jakbyśmy rok odmawiali sobie
scysji, spięć, drobnych nieporozumień, sącząc zmagazynowane fochy
w jedną kumulację burz, tadam! to zawsze nadchodzi punktualnie.

specjalnie tak. wigilia przed południem. umyto niejedną stajenkę, 
odkurzono każdy żłób, pasterze w kapciach ćwiczą dyżurną kolędę. 
domownikom wyszorowano wszystko i zabroniono zerkać łakomie

pod choinkę. kot kontempluje kątem oka. najtrudniejszy jest kompromis 
z lenistwem. reszta na baczność. wśród nocnej łączy fałsz pastorałki, 
dzieli zeszłoroczny opłatek. było, jest i jakoś to znów będzie. nuda.



https://truml.com


drukuj