Czapski Tomasz


z sobotą...w tle


wybudziła mnie zbyt wczesna pora
za oknami noc niedospana
ziewała
rozhuśtana między drzewami
łaskocze
na przemian gwiazdy 
i ptaki
siedząc na ganku 
otulony kocem
zatrzymałem wschód uchem filiżanki
zdmuchując poranny chłód 
pod stolik
wyczekuję patrząc na łąki
tam
śpiew płynący z ciemności
kreśli 
sylwetki puszystych postaci
może to skrzaty budują gniazda
w kępach budzącej się trawy
albo żurawie 
osiadłe na polach straszą sarny
a może wiosna głaszcząc 
po głowie śpiącą marzannę
nuci
nad brzegiem szemrzącą wodą

to takie dziwne uczucie
podobne do pstryknięcia palcami
kiedy na chwilę przymykam powiekę
a świat 
zmienia czerń kolorami
i wynurza się nad drzewami
oko
rzęsami rozciągające pajęcze nici
wiosenne
źdźbło słodyczy
którym maluję w pamięci
pierwsze sobotnie przedwschodzie
roku dwa tysiące czternastego



https://truml.com


drukuj