Czapski Tomasz


23:11


nie często
 zdarza się wspólny horyzont
[ nigdy
zdarza się wspólny horyzont ]
w oddali kilometry zdarzeń
zanika zasięg 
satelita po drugiej stronie ulicy
krąży nad latarniami
puste fale
palcem dociskam
klawisze
żale 
dzwonią nieustannie 

zawisłe
nad przejściem dla pieszych
czarne miesza się 
z białym

zapach złocistych chryzantem
w pomarańczach 
i kawie
zamknięty w kołach
dym
tańczy w parze

tak żegnam niedospane sny
dryf wokół planet
pozostaje 
zamazane szkło 
zalewane
czterdziestoprocentowym wrzątkiem 
łzy
ciążą w umyśle 
nieustanną grawitacją
płoną
cienie po ścianach chodzące
zaczynają spadać

zacieram korektorem
na jałowej bieli
wiersze zarysowane piórem 
kruche słowa pękają
pod ciężarem ręki
witraże i dźwięki
nikną 
przestrzeń obumiera

co z tego 
kiedy mówią 
że wychodzisz na balkon
malować zachodzące słońce
patrzę na nie bez końca
lecząc czasem rany
znam kawałek historii
i wyciągam wnioski
przemierzając od faktów 
do wyobraźni

spokojniej
wyrywam kartki 
z pamiętnika kochanki
i kalendarza minionego roku
tkwię 
na przystanku 
za rękę trzymając 
początek 
dalszej drogi

[ jazda na gapę ]
skończona

od dziś
kasuję bilet



https://truml.com


drukuj