Pi.
spułkowanie (szkic bez szans na wiersz)
kogoś poczęstował papierosem, kogoś osępił.
 z jednych dowcipów się śmiał, choć sam mówił 
 że są godne debila. przy innych - śmiertelnie lepszych
 kamienna twarz prowokacyjnie gasiła byle rechot.
 
 gdzieś spał; coś jadł; do kogoś pił;
 z kimś się ściskał; bratał; ziomił;
 strzelał misia, wielbłąda bądź trolla;
 czasem świdrował, czasem świrował.
 nagle opierdolił by naraz bluzgu zaniechać,
 zwłaszcza gdy zamigotało nadzieją
na touchdown lub przynajmniej pomacanko.
 
 a potem brał pierwszy lepszy brzeg papieru
 i robił te swoje niewyuczone abrakadabry,
 tak że nam wciąż brakuje odwagi na oddech.
 
 jednych znał - inni go znać nie chcieli.
 znikąd wybucha fenomen, o którym Wyborcza
 złotymi głoskami, a sieć dostaje czkawki:
 papież! szymborska! smoleńsk! 
 i wczoraj on (sam sobie nie wierzę)!
 
 więc od dziś wszyscy pracowicie spułkujemy
 i tylko smród pomyślanych nie w porę słów,
 rozchodził się będzie w wirtualnej przestrzeni 
 szybciej, niż tomaszowa niewiara w poezję.
https://truml.com