Istar


przełamując


kiedy ulega stopy łagodnie lgną do ziemi
z oddali nabliżej jak można perspektywa 
czasu to tylko skinienie
zmierzch na ustach i powieki domknięte
jakbyś pragnął wrócić kiedy tylko wyjdę
na zewnątrz wszystko jeszcze umowne
spotkania i lizak w dłoni dziecka

w pieszczocie o poranku nie ma gniewu
jak wtedy - rozpuściłam pajęczynę 
chciałam cię zatrzymać chłopca zagubionego
w kobiecie

to nie magia, tak tęsknić najpiękniej
wyobrażam sobie schody 
drzwi skrzypią i dźwięk kluczy
idelanie odmierzone kroki



https://truml.com


drukuj