Istar


chciałabym aby wiersze o dzieciach zaczynały się od narodzin,


trwały do ich starości - różnej,
bo każdemu inaczej doskwiera samotność.

nie chciało być mną  
przez sny które gubią sieroty
powracający zmierzch i ciepłe kamienie 
jak liczydła jak rozterki jak piach zbity pięścią

można napełnić usta kroplą 
zasłonić lustro nie widzieć kiedy 
w garści nic nie rośnie

albo uchwycić koniec jak tęczę
niewidzialną obręcz na niebie
które też potrzebuje starości
 
kolorowe landrynki  
na kieszeń albo w papierowe torebki 
kolejka nigdy się nie skończy



https://truml.com


drukuj