Sztelak Marcin


Sobota, około południa i później



Kondukt;
na poboczu kopulują psy,
mając gdzieś majestat śmierci.
Zresztą nikt nie wrzeszczy „do budy”.
 
Wilk udomowiony ma swoje prawa.
 
Brama;
skrzypi – czysta metafizyka, zawiasy smarowane
sześć razy w tygodniu.
Pomijając niedziele, dzień święty.
 
Trochę inny rozkład zajęć na kirkucie.
 
Rzeka;
grillują – a tu sypie się ziemia,
ostatni ruch szpadla.
Głuche przyklepanie – „będzie dobrze”.
 
A kwiaty i tak zwiędną.
 
Popołudnie;
świat wciąż istnieje,
być może nie zrozumiał.
 
Albo zrobił to zbyt dobrze.



https://truml.com


drukuj