Miladora


niewymierność


zwykłe co dzień gwar i miasto
prześwietlone w szybach witryn
gesty kroki ruch uliczny
odmierzane błyskiem światło
zakotwiony w oczach dyptyk
idę – ręce tkwią w kieszeniach
wszędzie ludzie
wszystko płynie
w migających obok scenach
sekundami na godzinę
jezdnie szyny czas chodniki
nadir śladów 
bruk rozmyty
grą powietrza wokół ramion
plącze oddech i przepływem
obcych twarzy na przystanek
zmierza tłum
a ja wciąż idę
w miejski pejzaż gęstwy ulic
pod spiętrzeniem rozgałęzień
w jesień zimę – ciągle w pędzie
by odnaleźć się i zgubić



https://truml.com


drukuj