Mirosław Ostrycharz, 20 may 2010
Ali
Dajesz mi znaki naszym tajnym szyfrem.
Rozkoduję, odczytam je wszystkie :
twojej dłoni mimowolny gest,
zamyślenie i uśmiech niewinny,
i spojrzenie, rumieniec na poliku
tak nikły, że trudno się domyśleć, czy jest...
Są niczym słowa w pradawnym języku,
których prócz nas nie zna nikt inny...
Mirosław Ostrycharz, 20 may 2010
Oczy masz takie piękne.
Chyba mi serce pęknie,
jeśli zobaczę w nich łzę.
I nie będzie nadziei
- pęknie i się nie sklei -
więc proszę – nie smuć się.
Pewna jak gwiazda północna,
krucha, a jednak mocna,
ta między nami nić.
Sercem jak filiżanką
miłość jak kawę z pianką
chcę razem z tobą pić.
Mirosław Ostrycharz, 20 may 2010
My – na moście, przechyleni,
w dół patrzymy rozbawieni,
nie widzimy tego jeszcze,
że odpływa, już daleki,
już niejasny, pełen cienia
chwiejny obraz w nurcie rzeki.
Już za późno, trochę szkoda,
dostrzegamy to zdziwieni,
że czas bierze tak jak woda.
By niczego nie uronić,
przechodzimy most w milczeniu,
dłoni twej nie puszczam z dłoni.
Mirosław Ostrycharz, 20 may 2010
Biegniemy w głąb parku aleją,
skaczemy przez wielkie kałuże.
Jesień to sny, sny i podróże...
Na drogę spadają kasztany.
Policzki twe płoną jak róże !
Jesień to z tobą w jesień podróże...
Katedry chmur w górze nad nami,
my w drzew gęstwinie, w liści purpurze,
my i nieśmiałe ku sobie podróże...
Spoglądasz na mnie, twe oczy się śmieją !
Niech tak zostanie, niech trwa jak najdłużej
jesień i nasze w siebie podróże...
Mirosław Ostrycharz, 15 may 2010
mrok czarne bory
niebo rozdarte gromem
serce rozdarte
*
słota zawieja
sine niebo w strzępach chmur
bezsenną nocą
*
obsiadły krzewy
nastroszyły się... wróble
krople szarości
*
olchy w ciemności
nieznane mroczne światy
nim zburzy je świt
*
ciemny lód jezior
w śniegu tkwią trzcin chorągwie
szare złamane
*
zaduma smutek
w porywach wiatru skrzypi
furtka w ogrodzie
*
zmierzch – nad drzewami
niespokojne loty wron
w jesiennym wietrze
*
w mgliste wieczory
żółkną liście kasztanów
śniąc o jesieni
*
trzask szelest liści
patrz – mknie po korze buka
ruda wiewiórka
*
nikną obłoki
jak sny co odpłynęły
już za daleko
*
odbicie w rzece
ciemna woda przepływa
przez zarys twarzy
*
prześwit – gałązka
kreśli na korze buka
ciemny rysunek
*
chwila bez nazwy
niebo szare jak płótno
szare jak życie
*
leśna gęstwina
liść zaplątany w siatkę
świateł i cieni
*
złociste liście
jesień wiedzie donikąd
wiatru muzyką
*
zatarte znaki
rdzy na liściu łopianu
czytam jak pismo
*
w wysokiej trawie
spod nóg mi skaczą świerszcze
bezładną zgrają
*
ciche jezioro
wieczór rysuje koło
na tafli wody
*
zawisła nagle
nad trzciny chorągiewką
błękitna ważka
*
krąży przy tobie
kołuje jak jaskółka
moja tęsknota
*
zwódź mnie urzekaj
niech noc złamie tajemne
szyfry naszych ciał
*
na leśnej dróżce
nawzajem w sobie toną
blaski i cienie
*
nad śpiącą wodą
na złamanym badylu
chwieje się żaba
*
moja samotność
to patyk rzucony w nurt
płynie ku tobie
*
zanim utonie
płynie rzeką jak łódka
opadły listek
*
na rudym liściu
mróz powoli wykreśla
biały hieroglif
*
twoje spojrzenie
jasne i ciche jak świt
ponad wodami
*
kiedy ucichniesz
muśnie cię złoty motyl
odurzy cię świat
*
zielony kamyk
w dłoni ogrzej zachowaj
promyk nadziei
*
w cichej alei
rude liście w kałużach
płoną i toną
*
niebo wieczorem
strzępy chmur poszarpanych
na mrocznych wzgórzach
*
siedzę nad rzeką
moje myśli jak liście
unosi woda
*
w kieszeniach noszę
strofy – jak barwne szkiełka
skarby dzieciństwa
*
jest już inaczej
choć wspomnienie powraca
po dawną chwilę
*
puszczam marzenia
szybują jak latawce
po całym niebie
*
nosi nas jesień
porywa jak wiatr liście !...
... inni są inni
*
klonowy nosek
październikowy motyl
frunie w aleję !...
*
marzenia plany
patykiem w piasku ryte
tuż przed przypływem
Mirosław Ostrycharz, 12 may 2010
Zgarbione chaty posnęły w dolinie.
Kosmaty oset wyrosły pod płotem
światu zielonym narzuca się złotem.
Gwiżdże radośnie wilga na topoli.
Po mleczach, chabrach muzyka łąk płynie
i skwarem dźwięczy na gęślach kąkoli.
Wiśniowe sady pulsują muzyką.
W słońcu wirują migoty motyli.
Krzyż na rozstaju w głąb boru się chyli,
jakby za chwilę miał runąć w zaświaty.
W błękicie śnią się i płyną donikąd
sady obłoków i śnieżne fregaty.
W świecie tak śpiewno od świata nadmiaru.
Niebo aż dymi od złotego lśniwa.
Ślepy dziad - lirnik swe śpiewki wygrywa.
Witrażem jarzy się wiejski kościółek.
Nad rzeką cisza dyszy od oparu
i dzwoni w sercach znikliwych jaskółek.
Na trawę jesion cień kładzie podłużny.
W kurzawę drogi pastuch bydło goni.
Ogród utonął w poszumie jabłoni.
Przedwieczerz broczy złotem i szkarłatem.
Dłonie żebrzące o okruch jałmużny
z całym się nagle spotykają światem.
Mirosław Ostrycharz, 12 may 2010
Nocą sierpniową
jeziora toń oddycha chłodem
i srebro mgieł opada w wodę,
a ponad głową
niebo od gwiazd aż się gnie.
W poświacie brzóz srebrne pnie
jak świece płoną.
Odległych gwiazd srebrzyste łodzie
rzucone w mrok toną jak w wodzie
za chmur przesłoną.
Mirosław Ostrycharz, 12 may 2010
Zmierzch. W lesie cicho i mgliście.
Zbutwiałe, brunatne liście
toną w kałuż brudnych szkłach.
Nim ją gęstwina uwięzi
w zawiłej siatce gałęzi
w dzikim bzie snuje się mgła.
W brzezinie alei przestrzał
- opar mokrego powietrza -
dokąd prowadzi ? Kto wie...
Butwieją w kałużach liście
i jest tak cicho i mgliście
o zmierzchu tobie i mnie...
Mirosław Ostrycharz, 12 may 2010
W ciepły wrześniowy dzień
przy płocie schnie pęd fasoli,
drogę przecina cień
rosnącej za domem topoli,
i chce się, i nie chce się
uwierzyć w bliską jesień.
Z dala dobiega głos
dzieci w radosnej wrzawie,
senne brzęczenie os
w kwiatach się plącze i w trawie,
i szkoda, i nie szkoda
malw więdnących w ogrodach.
Mirosław Ostrycharz, 12 may 2010
Jeziorna cisza i umieranie
bezkresnych lasów i wysp obłoków
tak się narzuca niespodziewanie
zapatrzonemu w powietrzność oku,
że śniąc szarzyznę dalekich chat
w mglistej topieli pogrąża świat.
W głębi ogrodu, którego zgliszcza
trwają pod bladym pustkowiem nieba,
śmierć zwiędłych astrów we mgle się ziszcza,
mokną badyle, których nie trzeba,
by w tę jesienną szarugę iść,
zanim ostatni zbutwieje liść.
Samotna grusza i skrawek lasu,
dal nieprzejrzysta, i krzyż nad drogą,
niknąc powoli w bezdeni czasu
istnieją jeszcze, by dla nikogo
złudnie majaczył ich marny byt,
w którym zabłąkał się blady świt.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
22 november 2024
22.11wiesiek
22 november 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek
21 november 2024
Światełka listopadaJaga
20 november 2024
2011wiesiek
19 november 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.
19 november 2024
1911wiesiek
19 november 2024
Jeden mostJaga
19 november 2024
0011.