Miladora


zimowy blues


znowu zapewne bluesa zanucę
styczniową aurą w noc go sprowadzę
i może coś tam zbudzę nim nawet
na oślep biegnąc zimowym skrótem

lecz ciągle jeszcze deszcz z nim rozmawia
blues na tle wiatru cichnie półtonem
w chłodnawym zmierzchu przemarzły dłonie
dziwna ta zima ech szkoda gadać

wilgotne ranki szadź posklejała
ziemię ukryła pod szarym płaszczem
zimowe słońce pospiesznie gaśnie
jakby nie chciało wzejść już bez mała      

brązowo-czarne drzemią gałęzie
przemknęły liście ostatnim lotem
wielogłosowy brzmi wiatru motet
bluesowe nuty zima wciąż przędzie

jakoś powinnam dotrwać przedwiośnia
zmierzch innej barwy wtedy nabierze
przestanę wreszcie patrzeć za siebie
droga do lata wyda się prostsza



https://truml.com


print