oczy jak pustynia


Zadyma śnieżna czy(li) wybieranie liny


omal nie umarłam z wrażenia
śnieg prawdziwy gęsty jak tęsknota
za drugim nieszczęściem zasypał

życie przez okna mrozem
malowane nie można wyglądać krążę
po północy niczym lodu

kryształek zegar godziny miele
na drobne szczegóły ziąb bije od stóp
przerasta i nic nie rozpala

w fałdach zmiętego pledu śnię
o rowach pełnych błota o linie która była
tania tutaj urywa się



https://truml.com


print