Edmund Muscar Czynszak


Boży atleta


Kiedy oko stwórcy i człowieka
zawisło na kruchości
przemijania czasu darowanego,
rozbite na odłamki tysięcy pytań
w jaskrawych monitorach okien świata.
Starzec w bieli
z pęcherzykami wydzielin
bezwładnie opadających
poza próg gasnącego uśmiechu,
bez teatralnych gestów
przekraczał kolejny dzień miłosierdzia.
 
Jedynym
dowodem istnienia
 było
chaotyczne rzężenie ust,

z niewyreżyserowanym grymasem twarzy
dawał świadectwo heroicznej walki
człowieka, podążającego na spotkanie
nieuniknionej prawdzie istnienia.
 
Obnażony ze swych słabości
z bolesną prawdą o przemijaniu,
pokonany choć nieugięty
jeszcze nie do końca rozpoznany
atleta, przyjmujący wezwanie
niepokonanego goliata.
 
Zaprzeczenie naszej, jak że innej
w multipleksach zapisanej
współczesności.



https://truml.com


print