Edmund Muscar Czynszak


Dywagacje ekologiczno-kulinarne


Kupiłem karpia na bazarze
ryba pływała w plastykowym stawie, 
sprzedawał ją człowiek w waciak odziany
niby zwykły, choć lekko pijany.
 

Zgrabiałymi rękami do
do torby foliowej zapakował
a na odchodne uśmiechem częstował,
ona popatrzyła swym rybim oczkiem
mi się zrobiło smutno troszkę.
 
A przy wigilii powstała rozterka
czy zjedzenie tej ryby to zwykła tradycja,
a może barbarzyńska uczta złego okrutnika ?
co usmażył ofiarę na oleju z słonecznika
i jaka nagana po śmierci mnie czeka,
może za karę jej ość w przełyku mi stanie.
 
I ktoś sprawiedliwy
zmówi wieczne odpoczywanie.
 
Ofierze i oprawcy racz dać, Panie.
 
 
 
 



https://truml.com


print