Jarosław Baprawski


ten nigdy nie zazna słodyczy


w płomieniach rozpaczy
płonę bezsilnością
załamane ręce
poszukają ukojenia

na wodach jeziora
różanego ogrodu
przesuwam czółenka nadziei
w perełkach powtarzanego imienia

pięćdziesiąt wzgórz
dookoła cichej doliny
z jednym wejściem
dziewięciu kroków

na pierwszym skrzyżowaniu
dzielimy resztki ryby
z okruchem chleba
pójdę dalej 

ciernistym brzegiem
w matczynym wzroku

koralik za koralikiem

kielichem goryczy
w objęcia syna



https://truml.com


print