gabrysia cabaj


Stan


Trzydzieści lat temu byłam gruba jak Berta, termin
na połowę stycznia, mrozy pieruńskie, a nie mogłam
dopiąć płaszcza z beżowego flauszu, nie mówiąc już
o tureckim kożuchu, który dostałam ledwie rok
wcześniej na okoliczność urodzenie córki.

Jeszcze mój Janek przyjechał od mleka taki jakiś
niezadowolony, bo w piekarni nie chcieli sprzedać
mleczarkowi tyle chlebów, ile potrzebowali sąsiedzi.
Sklepowa pyskowała, ludzie w kolejce patrzyli na niego
wilkiem i nawet warczeli.

On po ojcu zawsze taki akuratny, a nie lubił
przed nikim świecić oczami i się tłumaczyć.

Patrzyliśmy w telewizor marki Rubin i dreszcze
nam chodziły po plecach z tej poważnej mowy wron,
ale najbardziej wrył mi się w pamięć jeden pan
od wiadomości: młody był, w zielonym, wojskowym
mundurze.

Ostał się do dzisiaj - posiwiał, wydorodniał.
Wyspecjalizowany w naprawdę dobrej muzyce.

.



https://truml.com


print