Florian Konrad


Bastruk


gdy wszystko zacznie stygnąć, jednej z tych małych 
nocy, które ciągną się od czerwca po październik
zahaczają o starość, albo (paranoja!)
przełażą na dzieci
 
 wyjdę z domu, nieuroczego schroniska
dla szklanych lalek, papierowych wiedźm
(koniecznie trzasnąć drzwiami by korniki
zakrztusiły się próchnem)
 
konwulsyjnie przed siebie. jeszcze dalej
po drzazgach, po kamieniach
obijając się o szkielety chałup
wyprute mury marki wartburg czy IFA
 
spotkam ją nad brzegiem
tuszu, przesłodzonej kawy, sangrii
będzie mieć czarne włosy, bliznę na brzuchu
wręcz krater
 
i wejdę głęboko, aż po miąższ
 poczuję metal, po grzbiecie popłyną iskry
(pożar na złomowisku potrwa do
Bożego Narodzenia, albo i dalej) 
 
wrócę, będziesz czekać przed komputerem
od niechcenia zapytasz jaka jest
 czy naprawdę tak boli. czy odrastają więzy 
 
nie będę umiał odpowiedzieć
prościej wrzucić płonącą szmatę przez komin
do baku



https://truml.com


print