Sede Vacante


Zima w ogrodzie wisielców



Na kość zamarznięta matka początku i końca. Pusto tu i przeraźliwa cisza.
Bohaterowie zwisają z drzew. Mordy wysłanników z targu sprzedanych, ostatnim ich towarzyszem.
Kiedyś wiatr wrażliwości, piękna, wiary w serca  wyciągnięte na dłoni,
a dziś dyndają na grubych sznurach. Złamani  przez zakutych w kajdany, ich fanatycznym umiłowaniem niewoli.
 
Nie ustaje zima istnienia.  Płatki śniegu pokrywają posągi odwagi i honoru,
co im sługusy w kagańcach zawiązali pętlę w ostatniej drodze.
„Walczyliśmy dzielnie i do ostatka”, głosi napis pod drzewami.
„Ale nie daliśmy rady pokrakom, co z lepianek wypełzły, by paść przed Panem”.
Zapatrzeni w rozdawcę przetrwania. Nieznany cel podróży i nie zawsze ochoczo,
lecz to jedyny szlak jaki znają. Bez kajdan ich drogi kończą się za płotem.

 
Wielu mych braci rozpoznaję po sinych od mrozu i sznura twarzach.
Te imiona tak bliskie, gdy w jednym szyku naprzeciw wroga, przysięgały obalić ostateczny sąd bata.
A potem ginęli obok mnie z krzykiem rozpaczy i łzą na bladym policzku…
Dziś odwiedzam ich w nowym domu. Bezkresne ogrody wisielców, owładnięte dramatyczną ciszą.
 
Ile mi pozostało? Kiedy do was dołączę ukochani, gdy i mi odbiorą ostatki godności?
Już idą  ze sznurem w garści i ostatnią szansą. „Na kolana psie, równo z nami! Uznaj majestat pogardy i chłosty”.



https://truml.com


print