Sede Vacante


Twierdza kryształów


Przegryzał łańcuchy ostatkiem połamanych zębów.
Łzami, jak kwasem chciał je rozpuścić. Rękami rozszarpać ogniwa. Wściekłością złagodzić cierpienie.
Ryczał, bo wierzył, że siła rozpaczy rozkruszy mury.
Wypatrywał wolności. Lecz dwa metry pod ziemią nawet cisza inaczej smakuje.

Wysłuchiwał kroków swych katów. Kiedy przyjdą, by odebrać ostatnią nadzieję,
że zburzy ktoś mury twierdzy, pełnej małych, zakratowanych okienek.
Tej, w której umierają na torturach dzieci z  kryształu
i anioły z wyrwanymi skrzydłami, przez mrok zakute w kajdany.

Eksploduje głowa od wewnątrz. Są tu. Już siedzą w środku.
Nie padną mury więzienia. Nie uwolnią się wdychający smród fałszywych bogów.
Ostatni raz powie: Chciałem tylko być waszym bratem.
I skona u stóp pachnącego majestatu.

Gdy kroki usłyszysz,  zamknij oczy i wyobraź sobie, że to nie zaboli.
Wolność nadejdzie, gdy tylko  twe truchło po stromych skałach w morze się stoczy.
I oddech mój miły. I muzyka. Miękkość,  kolory...
Tymczasem w  kamiennym pokoju, przytul łańcuch i nasłuchuj ich kroków...



https://truml.com


print