Marek Gajowniczek


Beznadzieja


Rozczochrane cumulusy
i chmur innych długie dredy
usiadły na czubku gruszy
jak kołtun na głowie biedy.

Pochylone jej ramiona
mocniej wsparły się o ziemię.
Silnym wiatrem umęczona,
przysiadła na miedzy. Drzemie.

Zamierzała słońca moce
złagodzić swymi cieniami.
Upadłe dzieci - owoce
ułożyła pod stopami.

Nie chciała by dojrzewały
i by ziemia je zabrała
nim słodkości nie nabrały.
Zanim je nie opłakała.

Ileż grusz tak pochylonych
milczy wciąż na polskich miedzach.
Rodzących, osamotniomych,
których nikt już nie odwiedza.



https://truml.com


print