Kvasar


Potok vol. I (Apokalipsa pierwszego słowa)


Zdanie
Nie wartkie
Drobne i zimne
Rozognione

Wciąż unoszę nad głowę
(Puchar mój pełen jest po brzegi)
O wieczny świecie
O cicha rozpaczy
która tak skrycie szemrzesz między ust
stopami

Chcę oczy pełne szarości dziś wypełnić tobą
I do domu donieść
Niełatwo to sprawić

Przepływają bez skargi
I giną
bez śladu

W tym lesie staję i pytam

Czy mogę zawrzeć się w tobie
Pytam się Ciebie dzisiaj bo wyrok wydany
Tylko odroczeniem jest dla mnie ta chwila
Kto nas uniewinni
Kto zawrze nas w sobie

Która wieża obroni

Kto słowom da ciało
a myślom znaczenie
My nieskończenie prości
I puści bez miary
Na wieczność dybiemy
I na nieskończoność wciąż się zamierzamy
na cóż

na cóż plany

Patrzymy jak umyka
Stacza się ze skały
I jak spływa w dół
W kipiel chaos niepoznany
Nic nie wiemy sami
I nie rozumiemy
Nie dane nam pojąć

Zdanie Światem całym

Janie

Cóżeś uczynił
Czy trony i panowania
Czy Hymny i gwiazdy
Aniołowie i starcy
To duszne omamy?



https://truml.com


print