dracena


złap mnie


cisza mnie rozprasza dusi bezgłośnie
w niej śpię zachłannie do pierwszego budzika
na zapas oddycham po chamsku szeroką gębą 
 
odkąd niedoszłą topielicą stanęłam na brzegu
faluję w życiu na niebiesko powyżej poziomu

chemioterapeutycznie po czerwonej kropli
trującą linią zaciskam wylewność zwieraczy

nieszczelność bez gwarancji naprawy snów
morfinicznie za ścianą poduszki szukam cienia
jeszcze musisz mnie dotknąć pazurami pociągnąć
wydrzeć a nie szeptem astralnie w sztywnych ramach



https://truml.com


print