Florian Konrad


Eutanazjada


Jasny korowód
 
respiracja, głowy wzdęte od ciepła, igły, w tle wrzask!
idziemy do lasu by sadzić brązowe plamy
przegniłą pościel, deszcz już nie smakuje tak słodko
jak w czasach pierwszych spacerów
przez kwiaty i skóry rówieśniczek
 
wysycha w nas tusz, na włosach relikty czerwonej farby
(zabili jednego orła- pod okrągłym stołem wykluł sie drugi
na głowie miał brudną koronę)
 
czekamy, aż zmienią nam powietrze (tfu, szklane ścierwo
kolejna zbita fabryka, taka ładna była, z kompletu
toasty wszystkich krajów wznoście się, póki my pijemy)
 
tędy, po sznurze, potem w prawo, za kroplówkami
przez żyły- mówi bezlistna pielegniarka, lecą wióry
patrzymy w sufit, korytarz wlecze się, rzężenie
siwiejemy od wapna
 
szybciej, panowie- musimy zapić tę gorycz
zanim zlecą się muchy



https://truml.com


print