Marek Gajowniczek


Nosy


Szły raz nosy do Canossy
i krzyczały wniebogłosy
na wielką niesprawiedliwość,
wrogość oraz nieuczciwość.
Niosły się po drodze wrzaski
o zapłaty i o łaski
oraz zadośćuczynienia
za doznane poniżenia.

W odpowiedzi na te krzyki
przyszła pomoc z Ameryki
w formie wielkiego nacisku -
groźby, że trzepną po pysku
wszystkich, którzy nie współczują,
nie wesprą, lub psem poszczują.

Zrozumiano, że dać trzeba,
że to widać wola Nieba,
więc wszędzie skrzętnie zbierano
wszystko co tam wypłakano.
Nosy wsparte wielkim trzosem
uśmiechnęły się pod nosem.
Nie będą stać pod murami.
Do Canossy wejdą sami!



https://truml.com


print