Marek Gajowniczek


Człowiek z pociągu


Długim pociągiem do Rzymu
jechał wraz z grupą pielgrzymów
na pogrzeb Ojca Świętego
człowieczek zwany Lebiegą.

Wagon na rozjazdach tańczył.
On mówił, że jest z Komańczy.
W rozmowach wspominał czasem
o fascynacji prymasem.

Noc całą przedrzemał w przejściu,
a rankiem mówił o szczęściu,
że tyle krajów przejechał.
Podróż zmieniała człowieka.

Pociągiem wracał ospałym
mężczyzna silny, wspaniały.
Oczy miał żywe, otwarte.
Najgłośniej z nas śpiewał "Barkę".

Minęło sześć długich lat.
W pociągu zakonny brat
przewodził grupie pielgrzymów
na mszę jadących do Rzymu.

Ten śmiech poznałem, ten głos.
Kogoś, kto wygrywał los!
Wstydziłem się. On -"lebiegą"?
Radosne słysząc - Kolego!!!



https://truml.com


print