Marek Gajowniczek


Odys wyruszał o świcie


Daleki wschód rozbłysnął nagle,
gdy odbijali od przystani.
Zachodni wiatr chwycili w żagle 
i szybko pozostali sami
na łodzi przepełnionej złotem.
Przemknęli między mieliznami.
Kłopoty zaczęły się potem.

Odyseuszy nikt nie czeka
i nikt powrotu ich nie pragnie.
Ta wojna była za daleka.
Myślano, że spoczęli na dnie.

Słyszano o wysokiej fali
i o dobytku roztrzaskanym
i wszyscy w przerażeniu trwali
już ostrzeżeni przed nieznanym,

Latami ciągną się powroty
do dawnych domów, do Itaki.
Ciężarem może być łup złoty,
źle odczytane niebios znaki.

Zwycięzcy - trudno w to uwierzyć,
nie powracają do Ojczyzny
i świat nieraz muszą przemierzyć
przed obcym ukrywając blizny.

Powracaj chłopcze już z tej wojny.
Nie warto pilnować pustyni.
Wicher się zrywa niespokojny.
Wracaj, gdy pobłądzili inni!



https://truml.com


print