Skalny Kwiat


Fantazja to wyborna rzecz...


Deszczowo, buro, burzowo… a ja tak na przekór
wszystkiemu pomarzę...o Słońcu,  na które czekam.

Witaj, Moje Słońce... Zabiorę Cię dzisiaj w moich myślach i sercu na Radunię, Księżycową Górę... Kiedyś razem tam będziemy - jak już mnie znajdziesz, a może ja ciebie...
Słoneczną polanę ci pokażę, gdzie promienie słońca tak padają, że każda specjalna kobieta w snop świetlisto-pszeniczny się zamienia czarując blaskiem aury oczy spoglądające na to zjawisko... czas się zatrzymuje w chwili... Chciałabym zobaczyć nas na tej polanie razem oświetlonych słonecznymi promykami - roztopieni, w lawę zmienieni, pieszczeni wiatrem we włosach splątanym...

Idziemy, po ścieżce energii, plotąc czarodziejski sznur... Cudne widoki karmią nasze oczy, pola zbóż pełne czerwonych maków, różowych kąkoli i niebieskich bławatków, bujna zieleń i czerwienie i żółcie czereśniowych sadów... A gdy już na szlak wdepniemy to zapach szyszek  świerkowych nas wita i parującej leśnej ściółki. Na Radunię droga kręta z jednej strony prowadzi, zboczem karkołomnym i kamiennymi schodami do nieba...wiry
magnetyczne co i rusz objawiają się naszym oczom w formach poskręcanych drzew oplatających się gałęziami jak kochankowie ramionami. A gdy na szczyt dotrzemy, widok pogórza odsłoni się taki piękny, że oddech wstrzymamy, w niemym zachwycie tak stać będziemy, zaklęci w słowiańskie posągi...oj Łado, Łado, ptasie trele muzyką kochanków będą... kiedy usta i dłonie wyrażać będą ceremoniał tej chwili...

Wrota Wyobraźni

Przez portal wyobraźni wkraczamy w
krainę bajki,

gdzie wszystko jest możliwe, a droga
tak szeroka

jak nastawienie zmysłów na
odczuwanie.

 
I choć czasami ten wymyślony świat
nie jest wolny od wad,

to jest on otwarty tylko dla
marzyciela i tych,
których zechce zaprosić do wspólnej
wędrówki.

 
Wrota wyobraźni kierują nas tam,
gdzie w rzeczywistości strach przed
nieznanym

sparalizowałby nasz pierwszy krok ku
zmianom.

 
Tam przeżywamy nasze najskrytsze
fantazje,

myśli nie do pomyślenia i przygody
nie do urzeczywistnienia,

w ograniczeniach codzienności, jakie
sami sobie stwarzamy.

 
Powracając z tych podróży nasze
życie przez jakiś czas

jest jakby bardziej kolorowe i pełne
optymizmu.

Jeśli dopada nas znowu szarość,
zawsze możemy otworzyć wrota...


(Z tomiku "Dychotomia Mojej Kobiecej Natury")
 
Tak...dalej burzowo, deszczowo i pochmurnie...a ja na przekór
wszystkiemu fantazjuję sobie o Słonecznym Wilku tym razem...

Pamiętasz, zabrałam Cię już na Księżycową Górę, a teraz pobiegniemy przez las - w krainę mojej fantazji, gdzie łatwiej mi czekać do czasu bycia razem...gdy już mnie odnajdziesz...a może ja ciebie... Wysyłam energię myśli by nić więzi duchowej stworzyć... Myślałam o twojej twarzy wczoraj przed zaśnięciem, wszystkie drobne szczegóły, ten poważny półuśmiech i chłopięcy chochlik w czekoladowych oczach wpijających się w głąb myśli moich, kiedy wodzisz po każdym kawalątku mojej twarzy, po każdej bliźnie maleńkiej...z miłością i zrozumieniem.
Lubię gdy TY na mnie patrzysz... Czuję się otulona męskością i
akceptacją. Przewrotny jesteś...wiesz czego chcesz, a jednak biorąc sobie bez dania wyboru paradoksalnie dajesz mi wybór. Odczuwam cię jak wilka - nieokiełznany, dziki, ale nie stanowiący zagrożenia dla swojej wybranki.  Wilk i łania biegnący przez las... Piękne, tak po prostu. Tracę kontrolę w tym biegu wśród drzew i zanurzam sie w odczuwaniu nas. Pragnę sama z siebie i dla siebie, a i tym samym dla ciebie różnych doznań... Widzę zarysy bramy do nieba... A kiedy ta chwila nadejdzie...bo nadejdzie...będzie tak jak w piosence "jak na deszczu łza, cały ten świat nie znaczy nic... Chwila, która trwa może być najlepszą z twoich chwil...i trwać."
Brakuje mi twojego głosu i spojrzenia...skradłeś mi część myśli i uwolniłeś od szarego koloru... Wiem że gdzieś tam jesteś dla mnie... Wtapiam się w ciebie w uścisku tak ciasnym, że nasze oddechy stają się jednym... Mmm, czujesz mój ciepły oddech na powiekach...i wilgotną szroń ust na każdej rzęsie? Poczekaj... może łania w wilczycę się przemieni... Wszak to fantazja... Czyż nie?



https://truml.com


print