Jacek Lasota


Zły Porucznik


wszelkie przeciwbólowe środki
zużyłem, wykorzystałem
wiele wytrychów między nami
tak dobrze udawałem

tęsknota
wyczekiwana latami
stała się bezimienna
i krzyczy za kratami

To nie jest przypadek
Nawet gdy wiszę na tarczy
Do której celujesz
Moja dusza wciąż tańczy

Odnajduję losu fart
Odpuściłem wam już raz
Choc niewiele czuję
Nienawidzę was

Kto by pomyślał
Że najdłuższe dni
Trzymasz tylko dla siebie
Nie oddajesz żadnej chwili

Ale jeszcze wszystko odwrócę
Oprzytomnieje
Kiedy zanurzę się po uszy
W twoim ciele

pomiędzy talerzami
świątecznymi nakryciami
zaplątałem stres
wokół palców wije się

Pełznie po mnie
Syczy spokojnie
słodko

nie myśl
żałować na mnie
jadu
królowo życia
królowo gadów


chwilę tą ozłocę
z całoroczną wódą
go wypocę

wybełkoczę
wykaraskam
i wywiozę z mego miasta

na plantację
stresu , złości
aż do daty
przydatności



https://truml.com


print