Edmund Muscar Czynszak


Skrawki października


Wiatr po lesie październikowe różańce
odmawia,
jeleń dostojnie przechadza się
skrajem,
ostatni śpiew ptactwa po kniejach się
niesie,
smutkiem naciąga sina kołdra mgieł z
nad bagien.
 
Dzień się z nocą zbratał wczesnym zmrokiem
częstuje
rozczochrane trawy naciągają wilgocią,
zasuszone bukiety letnich marzeń pod
sufitem się snują,
zziębnięta dzika grusza tkwi przy
drodze samotnie.
 
Zachlapana deszczem wąska ścieżka za
pagórkiem cienia nocy znika
pociąg, co odjechał czarnym warkoczem
dymu w niebo lekko kicha,
jeszcze tylko czarne wrony smutne
pejzaże lotem spenetrują,
potem tylko cichą wieczorną kołysankę
sitowia zaszumią.



https://truml.com


print