Pi.


drobny incydent w Złotych Tarasach


nagle zażyczył sobie ruchomych schodów
stąd do chmur. i poręczy ze skóry kusiciela
pozbawionej tarcia. szło jak po maśle,

w górę i w górę. rysy na powierzchni świata,
które były wąwozami jeszcze przed chwilą,
to zaledwie niewprawnie nabazgrane kreski.

pęknięcia na linii życia. właśnie ich się nigdy
nie dostrzega na czas. zestarzał się z chłopca
w mężczyznę, a potem w starca i już nie był

równoległy do siebie sprzed decydującego
kroku. więcej ich nie było trzeba. jaki chojrak,
prawda? można by przypuszczać, że to nazbyt

dojrzały kłębek żył i zmarszczek. uparty w swoich
oczekiwaniach, lub na tyle głupi by nie pomyśleć
na opak o najprostszej drodze przez poręcz.

w przyśpieszeniu śmiertelnie zgodnym z fizyką
udało się osiągnąć cel, dusza utknęła podobno
wśród sezonowych wyprzedaży. ciało wciąż leci.



https://truml.com


print