Sztelak Marcin


Śmierć ostatniego doręczyciela



Listonosz zapętlony w łańcuch.
Na ostatnim piętrze pchlego cyrku
wydyszana formułka: Dzień
dobry. Poczta.

Październikowe wiersze. Awizowane.
Adresat odszedł w niewiadomym kierunku.
 
Kupka liści zmieciona do skrzynki.
Plucha powoduje dreszcze. Początek grypy.
A tu rachunki. Druki reklamowe.
Czasami nawet listy. Pisane odręcznie.
 
Maligna na półpiętrze. Dokładnie pomiędzy
życiem prywatnym a służbową czapką.
Ciężka torba a w domu przesłodzona herbata.
Kolekcja znaczków i zużytych stempli.
 
Podobno nie ma takiego miasta. Tak twierdzą
panie z okienka. A ja muszę wysłać jesień
i ciepłe skarpetki. Do Londynu. Na Piccadilly
Circus. Jak najbliżej Soho.
 
Tymczasem doręczyciela dręczą koszmary.
Buty przyciasne. Pierwsze i ostatnie zejście.
Z wyznaczonej trasy pocztowca.
 



https://truml.com


print