Łukasz Radwaniak


Herbata


Uwięziony w środku tygodnia

robię herbatę.

Jestem wtedy swoją matką,

czułą i opiekuńczą,

moja zaradność mnie wzrusza.

Wrzenie wody dreszczem witam:

Czy zdołam ją posłodzić?

A mnie cukru potrzeba,

wypłukał go wczoraj ognisty przypływ.

Ciekawe, jak sobie radzili inni:

Wojaczek, Sted, Grochowiak?

Czy pod kryształowymi bryłami

też uginały się im ręce?

Pierwsze  łyki spełniam

ze wschodnią celebracją,

obcą codziennej ekspresowej.

Wnętrze szklanki dymi bezpieczeństwem,

a powstająca w niej pustka

dotyka "czasem" za mocno.

Odwlekany ostatni łyk kończy azyl

i przywraca wewnętrzny niepokój.



https://truml.com


print