Yaro


gdy upadniesz


trzymam w dłoniach ruiny samego siebie
odplywam gdzieś jak wielka zimna rzeka
wszystko we mnie umarło podniosłem się z kolan
nie poszedłem za tłumem tak głupim
prosto w przepaść
jeden krok dzielil od otchłani
zatrzymał mnie ktoś nie widzę twarzy

zamykam rozdział zabiłem niepokój
z radością serca walczę o godność
trzymam ciebie przy sobie na zawsze

w dłoniach krzyż co łagodzi ból skroni
jak korona cierniowa jak strach
gdy przybijali miłość do drzewa płakałem

zapomnij o mnie albo pokochaj
nie jestem ideałem jestem zwykłym
grzesznikiem błądząc potrafię kochać
we mnie morze empatii i ciepłe serce



https://truml.com


print