Belamonte/Senograsta
Na stokach Ślęży
Powietrze czyste, dobrze się tam śpi, puszczają skurcze.
Wierzby pokrywa świeża zieleń, znowu stara wiosna.
W każdym z domków twoje życie, samotny starszy pan włóczy się brzegiem.
Szuka rozmówców.
Przewoził Nowy Testament przez granicę tyranii.
Był nauczycielem przeniesionym tu w młodości.
Teraz wygląda nędznie, ale jak twierdzi ma ogromną emeryturę.
Wskazuje nam drogę na żółty szlak.
We śnie łowię tam ryby, ludzie kopią wzdłuż zbiornika.
Chyba mają powiększyć obszar bezpieczeństwa.
Dzieci trochę pokpiwają. Psy są najbardziej współczujące.
Młodzież może sobie żartować. Ale nie czuję zapowiedzi piekła,
choć kto może przyszłość znać. Nieważne.
Biegało tam moje ciało, na stokach, w tunelach,
dzięcioł stuka, spotykam cztery sarny, ściska w gardle ze wzruszenia.
Na tę jedną chwilę graniczną ludzie zamienieni w zwierzęta,
zwierzęta w ludzi.
Potem spotykam kobietę z psem. Pies jest przyjacielski. Ona też.
Mignięcia twarzy. Może w innym życiu, a może za drugim razem,
porozmawiamy do zetknięcia się skórą, i ta iskra stworzy świat.
Na razie woda, powietrze, spojrzenie, przedmioty, słowa nas łączą.
W gałęziach sosen zjawiają się obrazy animy ostatnie.
Stoki Ślęży mogły by zaludnić moje sny, tak zajmujesz miejsce,
zaludniają się, zaptakają, zaroślinniają, zażywiołowują
twoje sny.
Koło w kwadracie wśród wzgórz, takie jest jezioro ze śluzą,
a może koło w oko wpisane, w ten jego kształt ryby, albo ust,
które chcą oddychać. Ptaki to widzą z góry lepiej.
Jedni mówią, że patrzenie to może dotykanie najczulsze,
a może to i oddychanie światłem, a źrenica reguluje przepływ wody światła,
a więc ta aktywność to picie światła.
Orły, ptaki drapieżne, kruki, jastrzębie polatują ci nad głową
zapowiadając, że nic się z ciebie nie zmarnuje, gdy przyjdzie koniec.
Na szczycie jest to zwierzę z iksem, duch zwierzęcia, zwierzątko albo zwierz,
animalna dusza, czworonożny kształt. Może iks to centrum, źrenicy oznaczenie.
Losy żegnają się z ostatnią bliską duszą siostry, jej ciało jest przeczuwane.
Dobrze sie tu śpi, różne czasy czuć, można siebie odnaleźć, nie mordercę,
kota w butach, ale psa, ale włóczącego się po stokach, z kochanką w tle.
Teraz się zjadamy, trochę to smutne. Kocham psa, więc kupuję mu spreparowany
ryj świni. Ale po śmierci będzie Raj, tam będzie tylko rośnięcie roślin,
przepływ energii i Miłość.
https://truml.com