Belamonte/Senograsta
Serdeczność międzyistotowa
„…wyższego życiowego instynktu gatunku.”
„…na razie nie ma potrzeby podejmowania zmian w starym, aryjskim ideale sprawiedliwości, sumienia, męstwa, dobroci i honoru.”
„Walka na pięści i intensywne, codzienne jej stosowanie spowodowałyby nader szybki dobór naturalny, będący najdokładniej zgodny z zamiarami przyrody, i w tej walce zawarłyby się wszystkie nadzieje i ambicje sławy militarnej. A właśnie ów dobór naturalny, to jedyna, realnie ważna sprawa, jaką winniśmy się zajmować, to najpierwszy, najogólniejszy, najwyższy, bo wieczysty nasz obowiązek wobec przyszłości.”
(Maeterlinck Maurice „Inteligencja kwiatów”)
Więcej nie dam rady się powstrzymać z okazywaniem zniecierpliwienia pijakom.
W tym przypadku nie musisz się zbytnio kontrolować, ale też nie możesz z tym przesadzić.
Nie mogę znieść swojej ostrożności i zahamowań wobec kobiet.
Może lepiej będzie puścić się, rozmawiać swobodnie, jak listonosz z ludźmi na rejonie.
Praca stała się sztuką rozmowy.
Na co nie mogę się zdobyć dla siebie, mogę to zrobić dla pracy, dla ludzi i pracy - nie dla firmy.
Dla tego, co już było i co być może tkwi w rzeczywistości.
Kwiaty mają strategie walki i podstępu i cierpliwości w drodze do słońca. Ja mam to ciało,
ten węzełek, tę próżność, bryłę błota-złota. Nie boję się pustki pustego pokoju.
Przywiązałem się do ludzi.
Oni to czują, choć nie wiedzą o tym. Rośliny mają ochotę na życie, ale nie myślą.
I robią wszystko jak żołnierze. Dlaczego nie jestem psem, rośliną, kamieniem - a może jestem.
Zachęcamy się do życia wzajemnie. Myślimy, czujemy i robimy.
Rośliny tylko czują i robią, raczej nie myślą. Ale to co robią, jest inteligentne i celowe.
Kamienie mogą ożyć, rośliny chcą żyć, my mamy ochotę na życie, pijacy chcą umrzeć.
Ale i rośliny i szczęśliwi też muszą umrzeć. Bo każdy chce żyć.
Ale jest coś ważniejszego. Jakość. Wola mocy. Moralność. Ofiara pierwotna.
Bo wszystko jest połączone.
Lecz świadomość może zdecydować, że chce umrzeć, poczucie wstrętu. To decyzja chorego ja, ale to jest głębsze, może być nieuświadomione. Wrogie impulsy z życia świadomego i z otchłani wieków. Mówimy o chorobie ja świadomego. Są i choroby ciała, zarazy, uszkodzenia, zatrucia – człowiek je dzieli ze zwierzętami, ale nazwa choroba duszy sugeruje, że i zwierzę choruje, np. piękna papuga zamknięta w klatce podobno potrafi się zabić. A czy niektóre psy nie są wściekłe z natury, nie do życia z ludźmi? Wrogość z otchłani.
Pajęczyca się poświęca, modliszki samiec ryzykuje, Jezus czyni ofiarę miłości, nie ze słabości. Ale ktoś może czuć, że jest w nim choroba. Choroba jest właściwie najgłębszą decyzją życia świadomego i nieświadomego. Zaburzenie równowagi wielu elementów. Choroba to względność, kontestacja, sfera graniczna, jakaś wielość punktów widzenia. Może i jakieś królestwo skłócone jak to Jezus rzekł. Ruminacje. Jak to długo trwa, to życie w tej postaci się rozpada, przeważa niedostrojenie. Świadomość chce wtedy skończyć ze sobą. Może i nieświadomość nie chce tego ciągnąć. Stwory nieudane zwracają się przeciwko sobie. Życie w nich zwraca się przeciwko sobie.
Poza tym jest być może wyższy życiowy instynkt gatunku. Bo człowiek i zwierzę mają ośrodki dowodzenia ulokowane w różnych konstelacjach. Jeśli jest częścią Raka, uczucie, częścią Barana, działanie itd. Jeśli jest żołnierzem ma grupy świadomość, mistykiem – wszechświata. Człowiek puszczy jest puszczą. W obrębie swego umysłu ma rożne ja, różne krystalizacje.
Życie Orestesa to szukanie śmierci w obłędzie albo oczyszczenia. W tym wypadku Erynie są silniejsze od woli życia ja. Teraz jest się Erynią, Konradem Wallenrodem - zemsta silniejsza od woli szczęścia ja. Skłócone królestwa - perspektywa gatunku, poświęcenie dla rodziny, dla kochanki, dla nauki. Jakaś inna nadrzędna całość potrzebna, która to pogodzi. Silne Ja to robi dobrze. Po dokonaniu zemsty słoń i mężczyzna uspokajają się, jeden aspekt załatwiony, po przebłaganiu i oczyszczeniu można spróbować wrócić do stada. Jeśli zbyt długo trwało mszczenie się, jak u Alfa, będzie to trudne. Orestes zemścił się ale i duchy matek przebłagał i wróciła równowaga.
Może to drugie oblicze Muzeum Wymarłych gatunków – nie za dobre, nie za ufne ani silne, tylko słabe, chrome, poronione płody. Albo pijacy albo szaleńcy, bohaterowie też. Zwykli pechowcy też wyginęli.
A linia tchórzy przecież „dzielnie” sobie daje radę.
Linia doktora Mengele i pani doktor Jagielskiej też. To pokazuje też względność pojęcia zdrowia i choroby. Mengele i Jagielska czują się dobrze ze sobą. Ale to odrzuty, ich więź z ludźmi i nie tylko, w ogóle współczucie z naturą zaginęło. Nie chciałbym mieć z tak „zdrowymi” i silnymi, przypuszczalnie nie pijącymi bez umiaru ludźmi, do czynienia. Powiedziała, że jest Żydówką, mądre, przecież ludobójstwo w Gazie jest bezkarne, więc i jej zabójstwa takie będą, „No co mi zrobicie, jestem Żydówką, ha, ha.”
A Pajęczyca tka.
Samotny wilk zaszywa się w gąszcz, gdy przychodzi na niego czas. Bo ma zaufanie do życia.
Pijacy są samotnymi, gnijącymi bez nadziei, wyspami egoizmu.
Czasem wiatry przynoszą im nadzieję.
https://truml.com