absynt
Autoportret temperą
W moim świecie, od zawsze zaminowanym, każdy krok jest
ruletką. Powstaje obraz w odcieniach szarości. Niszowy pisarz
w podartej koszuli. W tle słoneczna tafla oceanu i błękit nieba.
Odkładam paletę, wycieram pędzle.
Osiada na ustach, czuję cierpki smak tequili. Muza, bolesne tchnienie,
drzazga w oczach. Obejmuję w posiadanie cały dorobek wspólnych
nocy, obcych bożków, których kazała czcić, opisywać stany skupienia.
W płonącej pościeli chłód lodu, lepkość meduzy. Wypalamy się powoli
i metodycznie, niekochane dzieci. Kaleczymy, przeklinamy, za bardzo
pragniemy. Znawcy sztuki ostrzegają: pewne słowa to kicz. Niemodnie
uśmiechem odpowiadać na uśmiech, płakać, gdy zaboli.
Na smukłej szyi zagadka, amulet, który przed niczym nie chroni,
tylko zabija jasność widzenia, rozdrapuje pozszywane ego.
Wyrzuty.
https://truml.com