absynt


W bezkresie tkwi perspektywa


Zawsze jest ktoś, jeżeli nawet nie, to go wymyślamy.
Wy­obra­żam sobie, jak mnie kształ­tu­je, lepi w szpo­nia­stych
pal­cach, łypie ślicz­nym okiem i wy­rzu­ca na śmiet­nik.

Uśmiech­nię­ta, za­dzi­wio­na mocą, któ­rej nigdy nie za­zna­ła.
Co z tego, że obcy py­ta­ją o zdję­cia, natrętne wy­wia­dy,
te­le­fo­ny, któ­rych nie od­bie­ra. Jak wznieść się ponad ho­ry­zont
i to zo­ba­czyć.

Uwiel­biam burzę, a ona ciszę. W sy­pial­ni, pod nie­obec­ność
Boga, robię rze­czy nie­wy­obra­żal­ne. Wierz mi. Gra w sza­chy
nie pod­nie­ca, zbyt długa wy­zwa­la agre­sję. Po co wpla­tać
w bez­kres oce­anu mor­skie trawy, ich ostrość wy­ry­wa trze­wia.



https://truml.com


print