absynt


Reminiscencja


Kiedy od­kry­jesz wszyst­kie po­kła­dy zła – roz­bły­śnie
pur­pu­ro­wy księ­życ. Ciem­no­ści wy­czu­lą zmy­sły.
Do­ty­kiem próż­ni wy­peł­ni się chwi­la. Za­mknij oczy,
po­czuj pra­gnie­nie. Tę­sk­no­ta za mi­nio­nym, czuły gest
zna­le­zio­ny na to­rach.

Wiele po­cią­gów, jesz­cze wię­cej pust­ki. Na bocz­ni­cach
nie­do­po­wie­dze­nia, nieme oskar­że­nie o bez­czyn­ność.
Wil­cza twarz, wy­dra­pa­ne pa­zu­rem imię. Nie wiem,
czy stać cię na moje dło­nie. Sce­ne­ria jak z filmu.
W tle bulaj okrę­to­wy,

świa­tło zza ple­ców i cie­ka­wość wplą­ta­na w strach.
Wy­cią­gnię­ta po jał­muż­nę ręka – po­wol­ne umie­ra­nie.
Co­dzien­nie za­kła­da­na smycz nie spra­wia kło­po­tów.
Od­li­czo­na dawka brudu. Je­ste­śmy tacy sami.
Iry­tu­ją­co sy­ci.



https://truml.com


print