Sztelak Marcin


Inhibitory


Wyraźnie zwalniam,
wraz z drogą mleczną,
od eonów zapierdzielającą bez sensu.

Ślina wypełnia usta,
za cholerę nie da się przełknąć
najprostszego nawet kłamstewka.

Do tego za oknem znowu
nie pada, kanaliki łakną
dżdżu, w postaci wszechogarniającego
potopu.

Pozostaje tylko kurz, pokoleniowo
hodowany na obrazach,
tak zwana galeria przodków,
drastycznie domniemanych.

Pora poczytać, jednak słowa
w ekspresowym tempie tracą wartość.
Dlatego bezrobotny strach na wróble
zbiera manatki i odchodzi w siną.

Prawdopodobnie przyspieszam,
chyba że to tradycyjnie
upierdliwa droga mleczna.



https://truml.com


print