Misiek


Sen na jawie


Leciałem do nieba aż pod chmury

znajomy obraz był już taki maleńki
górskie szczyty tonęły w gęstej mgle
żegnaj ziemski mój świecie ponury

od dzisiaj aniołów podziwiać będę wdzięki
patrzę w głąb duszy a tam na samym dnie

spokojne sumienie sobie śpi
Ile to miesięcy tygodni i dni

ileż czekałem długich lat
okrutny czas marzenia kradł
teraz z góry nic nie jest takie same

tak to przecież to jest tu
już widzę złotą rajską bramę
przed nią stoi anioł Bonifacy

***

łyk kawy całkiem wybudza ze snu
pora wracać do pracy



https://truml.com


print