Arsis


Opuszczenie


Spójrz na mnie. Choć ostatni raz. Proszę. Jestem, gdzieś w bezkresie czasu.
W otchłani zapomnienia. Tak naprawdę to już mnie nie ma.

Choć jeszcze niedawno byłem.
Jestem wśród
wirującego kurzu.

Wśród stronic opasłych tomów, których bohaterowie, których historie…

Otacza mnie aureola światła, która powoli gaśnie. Tak stopniowo,
stopniowo…

W płomieniu świecy
jest mi zimno
i widzę jak drga cień mój na ścianie.

Rzucony na pastwę skrzydlaty wizerunek opuszczenia.

W uszach buzuje rzeka wezbranej krwi. Znajomy piskliwy szum.

Jestem jeszcze
zbyt słaby
po tej projekcji majaków.

Słychać jeszcze
daleki pogłos
klekotów i szeptów,
ciężkich kroków na schodach.

Zanikający powoli atak choroby, co przetoczył się przeze mnie falą tsunami.

Spójrz
na
mnie.

Tak, wiem. Masz rację. Nie ma na co patrzeć.

Wpatruję się w milczącą słuchawkę
czarnego telefonu,
takiego starego
z ebonitową tarczą.

Wydaje się, że za chwilę
wejdzie do pokoju
mój uśmiechnięty za młodu ojciec.

Wracający z pracy w popielatym garniturze,
nagrzany słońcem.
I ze skórzaną teczką pełną jeszcze pachnących z piekarni bułek.

Czekałem
długo
i nadal
czekam.

Jak wtedy, kiedy będąc dzieckiem, schodziłem po schodach,
trzymając w dłoniach gliniany dzbanuszek i nasłuchując kroków na żwirowej alejce.

Przeciąg porusza
otwartą
okiennicą.

Płomień świecy
rozpala się gwałtownie. Gaśnie.

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-05-07)

***

https://www.youtube.com/watch?v=Xg1nI9Y6isU



https://truml.com


print