Arsis


Otchłań martwego domu


Słyszę jak do mnie przychodzą spróchniałe truchła. Wyłażą z lustra stojącego trema,
z popękanych ścian, trzeszczącej podłogi.

Przychodzą i szepczą.
Nachylają się.

Nad czym?

Nad zsiniałym ciałem mojej umarłej matki, gładząc opadowe plamy
i zlizując z niej szary pył martwego domu.

Który opada powoli. Okrywa wszystko warstwami zapomnienia.

Zaciera ślady dawnego życia. Porozrzucane zdjęcia,
pożółkłe gazety…

Widma patrzą tymi czarnymi,
wypalonymi wiatrem nuklearnego żaru oczodołami…

Wyciągają kościste dłonie i klekoczą nimi tuż przed moją twarzą.

Głaszczą mnie
po czole,
skroniach…

I ten szum.

Piskliwy w uszach szum, kiedy do mnie szepczą…

Wskazują na ściany, na rdzawe zacieki.

Upodabniają się do nich,
próbując znaleźć w nich swoje odbicia.

Otaczają plątaninę żeliwnych rur
w jakimś dziwnym tańcu nocnego misterium.

Nie wiadomo, po co.

(W ogóle tu wszytko dotknięte jest atrofią pamięci)

Wspinają się w kącie pokoju. Rzucają skrzydlate cienie w drgającym płomieniu świecy.

I doznają wniebowstąpienia,
przedzierając się
przez płótna pajęczyn…

Zmierzają do tej korony szeroko rozwartej jak grób…
,
Klekoczą i chrzęszczą.

Wloką za sobą
swoje cielska,
postrzępione,
dziurawe szmaty…

Pokryte naroślami kończyny ścięgna, piszczele…
Stępione nowotworowym bólem niepotrzebne nikomu chwasty.

Pełzną w tym pochodzie
urojone widma,
przeszyte gorączką sennej maligny.

Ostre jak brzytwa zwidy, majaki jarzące się na krawędziach czerwonym płomieniem.

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-05-07)

***

https://www.youtube.com/watch?v=8hJ3uhkZ1CQ



https://truml.com


print